Nawiedzona Krypta

Forum miłośników fantastyki i roleplayu.


#1 2012-12-04 13:59:53

Szopen

Administrator

Zarejestrowany: 2012-11-28
Posty: 26
Punktów :   

Kronika Wyprawy

W tym temacie, będziemy spisywać kroniki drużyny. Proszę o podawanie informacji uzupełniających, które macie zapisane u siebie na kartach, żeby wierniej odtworzyć rozegrane sceny i zdarzenia:)

Dzięki wielkie z góry.





****



„ … A było to roku 2297 (??) wedle rachuby Kalendarza Imperium. Tedy to, z miasta [Behafen zwanym - przyp. skryby], kędy klasztor ojców Morra stał, opuściwszy jego mury, wraz ze swym kumem Waldorem, którego złoczyńcą okrzyknięto, Tariwol Silharnianus, zatraciwszy resztki wiary w boga, na bianicyję się udał, szukać swego przeznaczenia, by ze diabłem o duszę swoją bój śmiertelny stoczyć. „

- zapiski znalezione w archiwach Klasztoru Morra, w 2378 roku K.I.




    We wiosce naszyj, zło się zasiedliło i zmarli nasi budzić się do życia na powrót poczęli. Czy-li to przez wiedźmy na stosie całopalenie, czy-li przez magyję, co się potem okazało beło – nie wiada to. Strach blady padł na wszystek nas, lecz za sprawą i boską opatrznością wielkiego Młotodzierżcy zwiedzielim się, że guślarz w pobliżu się znalazł, tedy poselstwo doń wystosowaliśmy, by czorta przepędzić.
    A przyszło ich dwóch. Starzec, co z ledwością na ślipia patrzył i chudzielec, co twarzą parszywą w mroku błyskał. Jako, żem się wcześniej wobec tłuszczy podjęła zobowiązania, przyjęłam ich, jak to Shallya w swem miłosierdziu nakazuje. Dobre to ludzie były i widać, że słusznej sprawy podjąć się chcieli ze zapałem, boć to od razu wypytywać o sprawy wioski poczęli. Jeno ksiundz się krzywo spode łba patrzał, bo czarnej magyi był on przeciwnikiem i lud do spalenia czarownika chciał nakłonić, ale ksiundzowe modlitwy i wodą święconą pryskanie nic-że nie dało, tedy do człeka, co to z duchami obcuje lud się postanowił zwrócić i za nic miał sobie kapłańskie fanaberyje. Groził, że do Was, Panie, list napisze i o wszystek deprawacyji opowie. Takoż i kiepsko skończył…


- zeznania miejscowej zielarki, z wiosny 2297 r. K.I.
Podpisano, Claus Van Haller,
przewodniczący Kapituły Rycerzy Sigmara w Nuln.




    Opodal kaplicy Sigmara, w Ogrodach Morra, nad którymi pieczę sprawowałem, dziwy dziać się poczęły. Najpierwej światła dało się znać i głośne zawodzenia oraz pojękiwania, a później groby rozkopane i zmarli, którzy parę razy okazali się miejscowym. Na nic zdały się rytuały, modlitwy i egzorcyzmy. Rozmawiałem z kapłanem. Prosiłem go o napisanie listu do Łowcy, który zajął się procesem wiedźmy o czarostwo i uwodzenie mężczyzn oskarżonej, aby sprawie raz jeszcze zechciał się przyjrzeć. Zbył mnie, tłumacząc, że ze sprawą sam sobie poradzi i Sigmar mu świadkiem, że zło ze swych terenów wypleni.
    Wielce się zatem zdziwiłem, gdy mężowie Tariwolem i Waldorem zwani (o których pisałem już Ojcu w poprzednim liście) pojawili się u progu mej chaty, twierdząc, że kapłan z siłami zła przymierze zaprzysiągł. Na dowód traktat w klasycznym języku spisany mi pokazali, jakoby znaleziony w chacie na plebanii u proboszcza. O Czarnej Sztuce on traktował, tedy wiarę dałem im słowom, do dziś się zastanawiając, czy to aby prowokacja nie była. Poszliśmy zatem do Ojca Sigmaryty, by go na bagna, skąd-li całe źródło problemów zdawało się mieć podstawy – zaprowadzić siłą. Gdy żeśmy się tam zjawili, straszne rzeczy dziać się podziały i Czarnego Pana na bagnach zastaliśmy, który to synem wielebnego się być okazał. Cóże się tam stało – nie ważę się opisywać, by wspomnień tych straszliwych w duchu nie przywoływać.
    Atoli Tariwol i Waldor czarnoksiężnika zgładzili, a kapłana na osąd ludu wydali, co precedensu w okolicy jeszcze nie miało i nie po bożemu to, aby bez osądu Kapituły Sigmara postępować, bez sędziego, co sądowi bożemu przewodniczy, jednakowoż zło w kapłańskich szatach na stosie spłonęło i odtąd żywot spokojny ludzie w Bergen prowadzą, w pamięci mając, że i w szatach kapłańskich diabeł się mieścić może, tedy ja opuszczać to miejsce muszę, Świątobliwy Ojcze, gdyż losu tamtegóż księdza podzielić nie chcę.

- list od akolity Morra do przeora Klasztoru Morra w Behafen



    Przez trzy dni na tropie bandy zielonoskórych byliśmy. Po drodze na dwóch wędrowców trafiliśmy, którzy na poranionych wyglądali i po przeprawie zbrojnej. Oświadczyli, że zlikwidowali zielonoskórych. Sami w dwójkę!
    Niniejszym raportuję, że zgodnie z zaleceniami, rozejrzymy się po okolicy i następnego dnia wyruszamy w drogę powrotną do strażnicy.

- Horst Glebberhoffer, kapitan Przepatrywaczy Dróg.

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.rymy.pun.pl www.walczmyrazem.pun.pl www.huaweiu121.pun.pl www.eti2009.pun.pl www.tibiaskrypty.pun.pl